piątek, 1 czerwca 2012

tekst o wycinaniu - Jarek Tokarski
 
Siadając do kolaży nie do końca wiedziałem czego się spodziewać. Czy pytania będą sprecyzowane? Czy praca okaże się bardziej wymagająca niż mogło się wydawać? Czy nie zawiodę zadających pytania? Po zrobieniu pierwszego kolażu wiedziałem już, że moje wątpliwości nie mają sensu. Każdą pracę musiałem rozpatrywać "na czuja". Przynajmniej tak mi się wydaje. Niektóre z nich były na dwa automatyczne ciachnięcia, inne wymagały przemyślenia, ale też niezbyt głębokiego. Ilość zagadnień była za duża jak na ograniczający mnie czas, dlatego musiałem być maszynką w maszynie (takie awangardowe impresje wpływały jednak na moje samopoczucie nad wyraz dobrze!). Dobór materiałów przez pytających okazał się w większości nieprzypadkowy. Głowy celebrytów, nogi (z adnotacją nogi!), pytania "Jak to?" i motywacje typu "za mało się ruszam" pozwalały nawiązać w pewnym stopniu nić komunikacyjną między mną jako twórcą kolażu, a osobą która gotowy kolaż otrzyma. Czułem się odpowiedzialny za to co robię. Po przejrzeniu gotowych prac wiedziałem, że można wprawić je w ruch, moja codzienność odcisnęła na nich swoje piętno. Aż proszą się o zanimowanie. W pytaniu o pustkę otrzymałem zdjęcia kobiet, sukienek i kalendarz. To musiało być bardzo przemyślane i z faktyczną prośbą o rozwiązanie problemu. "O tę stronę chodzi", zapamiętam. Podszedłem do tej pracy nad wyraz osobiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz