tekst o wycinaniu - Jarek Tokarski
Siadając do kolaży
nie do końca wiedziałem czego się spodziewać. Czy pytania będą sprecyzowane?
Czy praca okaże się bardziej wymagająca niż mogło się wydawać? Czy nie zawiodę
zadających pytania? Po zrobieniu pierwszego kolażu wiedziałem już, że moje wątpliwości
nie mają sensu. Każdą pracę musiałem rozpatrywać "na czuja". Przynajmniej
tak mi się wydaje. Niektóre z nich były na dwa automatyczne ciachnięcia, inne
wymagały przemyślenia, ale też niezbyt głębokiego. Ilość zagadnień była za duża
jak na ograniczający mnie czas, dlatego musiałem być maszynką w maszynie (takie
awangardowe impresje wpływały jednak na moje samopoczucie nad wyraz dobrze!). Dobór
materiałów przez pytających okazał się w większości nieprzypadkowy. Głowy
celebrytów, nogi (z adnotacją nogi!), pytania "Jak to?" i motywacje
typu "za mało się ruszam" pozwalały nawiązać w pewnym stopniu nić
komunikacyjną między mną jako twórcą kolażu, a osobą która gotowy kolaż
otrzyma. Czułem się odpowiedzialny za to co robię. Po przejrzeniu gotowych prac
wiedziałem, że można wprawić je w ruch, moja codzienność odcisnęła na nich
swoje piętno. Aż proszą się o zanimowanie. W pytaniu o pustkę otrzymałem
zdjęcia kobiet, sukienek i kalendarz. To musiało być bardzo przemyślane i z
faktyczną prośbą o rozwiązanie problemu. "O tę stronę chodzi",
zapamiętam. Podszedłem do tej pracy nad wyraz osobiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz